sobota, 29 października 2011

Słowem wstępu...

Chciałabym napisać coś ciekawego, bez zbędnego wstępu, ale odkąd tu przyleciałam, minął już miesiąc i nie bardzo wiem, od czego tak właściwie zacząć… Dotychczas nie miałam nawet jak uskuteczniać jakichś obszerniejszych opisów, bo mieszkam w - nie jedynym, się okazało o_O - ale jednym z nielicznych zapewne akademików, w którym standardowo nie ma dostępu do Internetu w każdym pokoju. Można sobie taki samemu zapewnić //patrzy czule na kupiony parę dni temu router//, ale też samemu ponosić za to koszty ._.  a można się też przystosować do codziennego schodzenia do tzw. lounge, fachowo raundzi, gdzie jest Internet bezprzewodowy i ogólnodostępny, ale zarazem trzeba się też przyzwyczaić do powstrzymywania ogromnej chęci kopnięcia czegoś, kiedy się cholerstwo rozłącza albo jeśli się jest jedenastą osobą z kolei, bo zwykle załapuje się koło dziesięciu. Zawsze, zawsze w pewnym momencie, którego nie sposób przewidzieć ani wyliczyć za pomocą żadnego algorytmu, przestają się wczytywać strony, ale nadal działają komunikatory, więc nawet nie można otworzyć klapy w suficie i zrestartować pudła, bo zawsze ktoś akurat rozmawia na skypie. Do wspólnego pokoju schodzi się zresztą nie tylko po kontakt ze światem, ale dla towarzystwa, więc mimo, że siedzi się kilka godzin, zazwyczaj nic konkretnego nie idzie zrobić, bo ciągle coś człowieka rozprasza, ktoś zagaduje, telewizor gra za głośno, po całym pomieszczeniu biegają i krzyczą dzieci różnych narodowości… Do tego jest tam gorąco, duszno, śmierdzi i gryzą komary, bo bez otwartego okna żyć nie idzie.


Ale dobra, żeby nie tak chaotycznie, kolejny post kiedy indziej, mam nadzieję, że jak już zaczęłam, to będę konsekwentnie aktualizować. I przypominam, że można składać zamówienia na rzeczy trudno dostępne poza Japonią tudzież zwyczajnie tańsze, niż gdzie indziej (jest coś takiego poza mangami…?), 2kg paczka za 1080 jenów idzie 2-3 miesiące, ekonomiczna za 2080 jenów ok. 2 tygodni, a za 2760 jenów ok. 8 dni, ale pani na poczcie powiedziała, że tym informacjom ufać nie należy i czas dostawy, szczególnie w okolicach świąt, wydłuża się przynajmniej dwukrotnie… teraz przypominam, bo też nie zawsze od razu wiadomo, gdzie co dostać, więc samo szukanie trochę zajmie. Lżejsze, mniejsze rzeczy będę mogła zabrać ze sobą, no ale to dopiero za rok, więc jeszcze będę pytać.


A zatem. o/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz